Czy czujesz się potrzebny/a w pracy? Czy szef i zespół doceniają to, co robisz? I w końcu, czy sam/a znasz swoje mocne strony i potrafisz o nich mówić? W dynamicznym świecie zawodowym, w którym zmiana pracy na inną nawet co roku przestaje być czymś niezwykłym, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie: „Czy jestem we właściwym miejscu?”, „Czy tu, gdzie jestem, wykorzystuję swoje możliwości?”. Odpowiedź często tkwi w odkryciu własnego potencjału.
O tym, jak odnaleźć swoje mocne strony, jak rozpoznać moment, w którym warto poszukać nowej ścieżki zawodowej, i dlaczego rozwój nie zawsze oznacza kolejne szkolenie, z Magdaleną Gabruś – doradcą zawodowym, rozmawia Anna Rychlewicz.
Talent i potencjał – jak się je odkrywa?
Jakie Pani zdaniem czynniki decydują o tym, że pracownik czuje, że jego praca ma sens, a on sam jest rzeczywiście potrzebny w danej organizacji? Jakie znaczenie w tym procesie ma odkrywanie i wykorzystywanie własnego potencjału?
Na poczucie sensu w pracy oraz świadomość własnej przydatności w organizacji nakłada się kilka zmiennych. Oczywiście istotne jest odkrywanie i wykorzystywanie własnego potencjału, w tym pomocny może być właśnie proces doradztwa zawodowego, ale to nie wszystko.
Instytut badawczy Gallupa już wiele lat temu zmierzył, co wpływa na poczucie zaangażowania i satysfakcji z wykonywanej pracy. Listę otwiera relacja z szefem, jego styl zarządzania, poczucie docenienia i zaufania, ale też relacje ze współpracownikami. Nie bez znaczenia pozostaje również wiedza, którą wykorzystujemy w pracy, czy mamy poczucie, że się rozwijamy, czy z naszego punktu widzenia praca, którą wykonujemy ma sens.
Dużo się teraz mówi o środowisku pracy, które skupia się na mocnych stronach pracowników, a indywidualne podejście do zespołu, choć zapewne skuteczne, może być trudne do realizacji w codziennym funkcjonowaniu biznesowym. Dlatego w indywidualnej pracy z klientami staram się skupić na możliwościach i działaniach, na które sami mają wpływ. Rozpoznanie swoich mocnych stron/talentów/potencjału, a co za tym idzie umiejętności, które chcemy wykorzystywać w pracy z przyjemnością, które są zgodne z tym co nam przychodzi w sposób naturalny, może być rozsądnym pierwszym krokiem w drodze do satysfakcjonującej pracy.
Od czego powinniśmy więc zacząć ten wgląd w siebie?
Na pierwszym etapie samopoznania warto na przykład wykonać test predyspozycji lub talentów, które w obiektywny sposób rzucą nam „nowe światło” na wgląd w samych siebie. Następnie warto przyjrzeć się własnym potrzebom, na wielu płaszczyznach. Zdefiniować swoje oczekiwania nie tylko finansowe, ale również względem zakresu czynności. Określić preferowane warunki pracy i lokalizację, zidentyfikować interesującą wiedzę, którą z ciekawością będziemy wykorzystywać i pogłębiać w jej trakcie. Wyznaczyć satysfakcjonujący nas poziom odpowiedzialności, jaki chcemy wziąć na swoje braki. Zaopiekowanie powyższych oczekiwań w ramach wykonywanej przez nas pracy zwiększa nasze szanse na czerpanie z niej przyjemności.
Natomiast, co mogę zauważyć wśród niektórych moich klientów, często lęk przed utratą nawet nieatrakcyjnej pracy, obawa przed trudnościami ze znalezieniem lepszej, złudne poczucie, że nie mogę oczekiwać czegoś więcej, skutecznie odsuwa od myślenia o własnych potrzebach. Warto jednak mieć na uwadze, że jest to rozwiązanie krótkoterminowe.
Jak zatem rozpoznać, czy trudności w pracy są jedynie przejściowym wyzwaniem, które warto przeczekać i potraktować jako okazję
do rozwoju, czy raczej sygnałem, że pora poszukać nowego miejsca, gdzie będziemy czuć się lepiej i pracować efektywniej?
W sytuacji, gdy odczuwamy niechęć do wykonywanej pracy, warto zastanowić się, czy są to przejściowe trudności, które możemy pokonać, czy sygnał, że obecne środowisko zawodowe nie jest dla nas odpowiednie. Tutaj jakiekolwiek próby dostosowywania się za wszelką cenę do oczekiwań pracodawcy kosztem własnego komfortu i potrzeb – są raczej krótkoterminowym rozwiązaniem. W dłuższej perspektywie może to prowadzić nawet do wypalenia zawodowego.
Statystycznie człowiek spędza w pracy 8 godzin dziennie, trudno udawać przez tak długi czas entuzjazm do jej wykonywania. Praca powinna nam sprawiać przyjemność i choć to slogan, to obala faworyzowany mit ciężkiej pracy, która nadal podlega wysokiej wycenie na rynku.
Znowu podeprę się badaniem Gallupa nad zaangażowaniem pracowników. Zauważyli oni silną korelację pomiędzy zaangażowaniem i czerpaniem satysfakcji pracowników a ich efektywnością i wydajnością w pracy. W związku z czym jeśli nie zaopiekowane są potrzeby, o których wspominałam na początku naszej rozmowy, to ciężko mówić o skuteczności pracownika.
W pracy jesteśmy rozliczani z jej efektów, więc niewywiązywanie się z zadań wykonywanych z należytym zaangażowaniem, po pierwsze może zagrażać naszej pozycji w firmie, ale po drugie odbierać nam poczucie docenienia i sensu w pracy. Więc powracając do Pani pytania, po czym mamy poznać czy nasz obecny pracodawca jest tym właściwym? – skonfrontować wielowymiarowo naszą obecną sytuację z naszymi osobistymi oczekiwaniami względem pracy na poziomie: umiejętności w niej wykorzystywanych, wiedzy, relacji, warunków i wartości.
Czasem może się okazać, że przesunięcie wewnątrz firmy do innego zespołu lub zaangażowanie się w nowe zadania, do których sami się zgłosiliśmy, już może wpłynąć na nasze poczucie realizacji, ale czasem wyjście jest tylko w jedną stronę.
Jak rozwijać swoje mocne strony w codziennej pracy?
Zatrzymajmy się na chwilę przy rozwoju. Wielu pracowników oczekuje od swojego pracodawcy możliwości rozwoju zawodowego, co jest naturalne – chcemy doskonalić swoje umiejętności, zdobywać nowe kompetencje i poszerzać horyzonty. Ale czy każde szkolenie, na które wysyła nas pracodawca, faktycznie przyczynia się do naszego rozwoju?
Przede wszystkim rozwój powinien być zgodny z naszymi aspiracjami i zainteresowaniami. To, że pracodawca wysyła nas na różnego rodzaju szkolenia i mówi, że musimy zdobyć nowe umiejętności, wcale nie jest równoznaczne z tym, że my będziemy to postrzegali jako rozwój. Rozwój jest czymś bardzo indywidualnym i dla każdego może oznaczać coś zupełnie innego. Tutaj to my powinniśmy przejąć inicjatywę. To pracownik powinien najpierw rozeznać się w tym, co on definiuje jako rozwój i co dla niego jest atrakcyjne, zarówno pod względem różnego rodzaju wiedzy, pod względem różnego rodzaju umiejętności czy szeroko rozumianych kwalifikacji. Więc jedyne co możemy zrobić, to po prostu szukać miejsca, które będzie dopasowane do nas.
Na szczęście rynek pracy jest bardzo duży i w momencie, gdy dochodzimy do takiego momentu, że czujemy, że w jakiś sposób ten nasz potencjał nie jest spożytkowany w danym miejscu, to albo próbujemy przesunąć się gdzieś w strukturach naszej organizacji do miejsca, które będzie faktycznie wykorzystywało nasze naturalne predyspozycje, albo szukamy po prostu dla siebie miejsca na zewnątrz.
Załóżmy więc, że w poszukiwaniu miejsca dla siebie wychodzimy jednak poza organizację… Jak częsta zmiana pracy wpływa na nasz zawodowy wizerunek? Czy rekruterzy i pracodawcy postrzegają to jako elastyczność i gotowość do rozwoju, czy raczej jako brak stabilności i zdecydowania?
Dbanie o swój wizerunek w kontekście rynku pracy jest oczywiście fundamentalne. Cenną wartością wśród pracodawców jest to, aby nasze doświadczenia zawodowe miały logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Nawet jeśli dokonujemy w naszym życiu zmiany zawodowej, jesteśmy zmuszeni w procesach rekrutacyjnych ją uargumentowywać i przedstawić nasze motywacje do podjęcia pracy w nowym miejscu.
Jak się domyślamy, samo powiedzenie, że zmieniamy firmę, bo szukamy pracy, może okazać się niewystarczające. Dobrze mieć na tę zmianę jakiś pomysł, konkretnie przedstawić, dlaczego pożądany przez nas pracodawca wpisuje się w nasz pomysł na siebie i jak ważnym jest elementem na naszej ścieżce rozwoju. Jakimi umiejętnościami chętnie się z nim podzielimy, jaką wiedzę z satysfakcją wykorzystamy w nowym miejscu. Uczciwe prezentowanie swoich potrzeb, naszego wkładu w rozwój firmy, który będzie szedł w parze z naszymi wartościami, bez wątpienia umocni nasz wizerunek.
Do każdego życiorysu warto podejść indywidualnie, czasem częste zmiany pracy można wyłagodzić w odbiorze już na poziomie CV. Często są one wynikiem jeszcze młodego wieku i chęci eksploracji tego, co nam pasuje lub nie. I choć obiektywnie zbyt częste zmiany pracy mogą rzucać ciemne światło na naszą skuteczność i niepewność celu zawodowego, to praca nad autoprezentacją i przekazem swojej historii zawodowej oraz na koniec nasza pewność tego, czym chcemy się zajmować, będzie najwyżej oceniana.
Skoro rozmawiamy o budowaniu wizerunku zawodowego, czy warto wykorzystywać w tym celu media społecznościowe i prezentować tam swoje kompetencje, czy lepiej skupić się na działaniach i osiągnięciach w codziennej pracy, w praktyce?
To zależy. Niech to będzie zgodne z nami – jeśli nie czujemy jakiegoś narzędzia, wydaje nam się, że za bardzo musielibyśmy uzewnętrzniać swoje dokonania i doświadczenia, być w ciągłym kontakcie i w relacjach z innymi, a nie pasuje to do naszej osobowości, to nie warto robić nic na siłę. Każde narzędzie wiąże się z jakimiś oczekiwaniami i żeby ono miało jakąkolwiek skuteczność, musimy się trochę do tych zasad dostosować.
W przypadku niektórych narzędzi częstotliwość publikacji różnych treści odgrywa bardzo istotną rolę, a jeżeli dla nas to nie jest rzecz naturalna, dużo czasu zajmuje nam zmotywowanie się do tego, żeby tam cokolwiek „wrzucić”, to znaczy, że to nie jest narzędzie dla nas. Jeżeli lepiej nam wychodzi budowanie relacji face to face, to skupmy się na tym.
Ja, gdy otwierałam własną działalność, słyszałam od wszystkich, że jedynym sposobem dotarcia do klienta są właśnie social media. Trzeba je mieć i być tam głośno. Czułam, że to nie są moje nośniki docierania do klientów, w związku z czym w ogóle nie „podniosłam rękawicy” w tym temacie. Natomiast inne formy, na przykład dzielenie się wiedzą w formie pisemnej, dużo bardziej się u mnie sprawdziły. Mogłam to również wykorzystać do pozycjonowania na przykład w Google. Więc dobierajmy taktykę pod nas. Jeżeli mamy predyspozycje do pisania, to zarządzajmy treścią pisemną. Jeżeli mamy predyspozycje do mówienia, zarządzajmy komunikacją werbalną.
Jak mówić o swoich kompetencjach pracodawcy?
Pierwszy moment, w którym informuję pracodawcę o swoich kompetencjach, ma miejsce na rozmowie kwalifikacyjnej. I tutaj pojawia się pytanie: jak przedstawić swoje kompetencje, żeby brzmiało to wiarygodnie, nie brzmiało arogancko i zachęciło rekrutera do zatrudnienia właśnie mnie?
To, co staram się przekazać moim klientom, to fakt, że w budowaniu profesjonalnego wizerunku najlepiej sprawdzają się konkretne dokonania i osiągnięcia – ich prezentowanie, a nie samo mówienie o tym, jacy jesteśmy. Jeśli opowiemy, że jesteśmy zaangażowani, poważni i oddani, to pozostanie to jedynie deklaracją. A nam zależy przecież na faktach. To nasz rozmówca powinien sam wyciągnąć takie wnioski z kontekstu i na podstawie tego, co faktycznie zrobiliśmy, a nie tylko tego, co o sobie mówimy. Ma to być jakaś refleksja, która popłynie z naszej historii, a nie dawanie na tacy naszych cech.
Jest taka metodologia STAR, którą stosuje się na rozmowach rekrutacyjnych, żeby atrakcyjnie opowiadać o swoich doświadczeniach zawodowych. Jeżeli zaczniemy od tego, że przedstawimy jakąś sytuację, w której się znaleźliśmy – jakieś wyzwanie, które postawił przed nami pracodawca czy sytuacja zawodowa, a później opowiemy o tym, jakie działania podjęliśmy w tym zakresie i z jakim efektem to się wszystko zakończyło, to w ramach tej opowieści odbiorca będzie w stanie wyciągnąć różne informacje na nasz temat.
Pamiętajmy, że znacznie więcej o tym, jacy jesteśmy i jak radzimy sobie z różnymi przeciwnościami, dowiedzą się inni, gdy pokażemy to poprzez nasze działania, niż gdybyśmy opisywali siebie za pomocą przymiotników. Wiadomo przecież, że na rynku pracy najwyższej wycenie podlegają nasze doświadczenia. Ilość różnych case'ów i sytuacji, w których mieliśmy okazję doświadczyć. To one budują eksperckość, która jest bardzo istotna z punktu widzenia rynku pracy. Więc im więcej mamy takich doświadczeń, tym cenniejszym pracownikiem będziemy dla pracodawcy. Ostatecznie to jest ważniejsze niż sposób, w jaki my postrzegamy samych siebie. Oczywiście poczucie własnej wartości jest bez wątpienia bardzo cenne, ale teraz mówimy o samoświadomości, która nie przechodzi jednak w formę przechwalania się.
Czy wskazane jest, by w pracy na każdym kroku podkreślać i zaznaczać te swoje umiejętności i swoją eksperckość, czy jednak jest to zarezerwowane na odpowiedni moment?
Pamiętajmy, że w pracy jesteśmy rozliczani z efektów. Dostajemy umowę, zakres obowiązków, a miarą nas jest skuteczność i efektywność wykonywanych zadań wynikających z naszej umowy. Właśnie to buduje nasz wizerunek. Z naszych działań musi jasno wynikać, czy skutecznie realizujemy te zadania. Czy potrafimy samodzielnie je wykonywać? Czy potrafimy szukać rozwiązań, a nie widzieć tylko jakieś przeciwności i ryzyka? Swoją drogą to jest kompetencja, która jest dziś najbardziej pożądana na rynku pracy, czyli właśnie umiejętność przechodzenia przez zmianę.
Menedżer nas nie docenia... co robić?
Jak zatem radzić sobie w sytuacji, gdy wykonujemy swoją pracę, jesteśmy rozliczani z wyników, ale nie czujemy się doceniani i mamy wrażenie, że nasze osiągnięcia pozostają niezauważone?
Na pewno trzeba bardzo rzeczowo podejść do naszych osiągnięć. Czasami środowisko zawodowe sprzyja rozwojowi, a dojrzały menedżer potrafi nie tylko wspierać i motywować, ale także doceniać zaangażowanie i wysiłek pracowników. Niestety, nie zawsze tak jest. Nie każdy przełożony posiada odpowiednio rozwinięte kompetencje menedżerskie. Tymczasem poczucie docenienia w pracy odgrywa kluczową rolę w budowaniu zaangażowania, więc jeśli dostrzegamy, że nasze wysiłki są zauważane przez współpracowników, klienci chętnie kontynuują współpracę, a nasza pomoc i dzielenie się wiedzą, są cenione w zespole – a mimo to przełożony nie potrafi właściwie docenić naszego wkładu, być może warto zastanowić się nad zmianą zawodową. Nie mamy realnych możliwości, by wpłynąć na styl zarządzania szefa, by go zmienić. Dlatego jedyną skuteczną opcją może być poszukanie miejsca, gdzie nasze kompetencje i zaangażowanie będą właściwie zauważane i doceniane.
Czy w sytuacji, gdy w pracy coś nam nie odpowiada – np. atmosfera, wynagrodzenie, brak możliwości rozwoju czy właśnie niedocenienie przez szefa – lepiej uzbroić się w cierpliwość i liczyć na poprawę, czy raczej od razu podjąć działania w kierunku zmiany?
Zmiana pracy nie jest czymś super łatwym i wymaga od nas pewnego wysiłku. Zawsze powtarzam, że szukanie pracy to praca, więc trzeba mieć spory pokład determinacji i cierpliwości, aby przejść przez ten proces. Pochopne podejmowanie decyzji w takiej sytuacji nigdy nie jest wskazane.
Jeśli jest to możliwe, warto rozpocząć poszukiwania nowego miejsca pracy, zanim się jeszcze zrezygnuje z obecnej. Statystycznie poszukiwania nowej pracy mogą trwać około pół roku i właściwie trzeba się na to nastawić. Ten czas warto spożytkować na pracę nad swoim CV, na udoskonalenie narzędzi, które mają nas wspierać w tym poszukiwaniu oraz na zdobywanie nowych umiejętności.
Co robić, gdy poszukiwanie nowej pracy trwa miesiącami, a efekty są mizerne? Czy w takiej sytuacji warto obniżyć swoje oczekiwania? Bo może moje kompetencje wcale nie są tak atrakcyjne dla pracodawców, jak myślałam?
W takim momencie warto trzymać się w ryzach. Tutaj znów potrzeba naszej ogromnej determinacji. Taka sytuacja niezbyt dobrze wpływa na nasze poczucie własnej wartości. Uważam jednak, że nawet jeśli miesiącami szukamy pracy bez efektów, powinniśmy przede wszystkim zastanowić się, jakimi jeszcze sposobami szukania pracy możemy się wesprzeć, co możemy zrobić lepiej.
Może nasze CV jest nie skuteczne, ponieważ nie dostajemy zaproszeń na rozmowy albo to w jej trakcie, opowiadając o swoich doświadczeniach, nie jesteśmy skuteczni. Obniżenie swoich oczekiwań względem charakteru pracy czy jej warunków pozostawiłabym do rozważenia w ostateczności.
Niestety wydłużony czas związany z poszukiwaniami pracy najczęściej nie idzie w parze z dbaniem o nasze potrzeby i oczekiwania, przez co osłabia się nasza pozycja negocjacyjna. Pominięcie naszych wymagań względem nowego miejsca pracy jest rozwiązaniem krótkoterminowym. One szybko do nas wrócą w postaci rozczarowania, kiedy tylko pewniej poczujemy się w nowym miejscu.
Wracamy do punktu wyjścia.
Dokładnie tak. Obniżone standardy będą odpowiadały nam na krótką metę, a po chwili znów zauważymy, że coś jest nie tak i od nowa zaczniemy szukać dla siebie miejsca.
A czy w nowym miejscu pracy zawsze warto walczyć o swoje, czy czasem lepiej odpuścić i skupić się na docenieniu tego, co już mamy? Jak znaleźć równowagę między asertywnością a elastycznością?
Tutaj chyba nie ma jednej uniwersalnej rady. Przypominam sobie teraz różne przypadki moich klientów i czasem jest tak, że oni za wszelką cenę chcą zmienić pracę. Mówią, że jej nie cierpią, źle się w niej czują. Natomiast w toku naszej współpracy okazuje się, że wystarczy jakaś drobna zmiana, przesunięcie w organizacji do innej roli czy nawet zaangażowanie się w ramach tego samego stanowiska, ale w nowe obowiązki. To może wprowadzić zupełnie inną jakość.
Pamiętajmy jednak, że są sytuacje, które są tak zwanymi red flagami. Do nich możemy zaliczyć chociażby zachowania mobbingowe. Kiedy mamy problemy z wyegzekwowaniem naszego wynagrodzenia czy kiedy chociażby atmosfera w zespole pozostawia wiele do życzenia – to są jasne sytuacje, które sugerują nam, że warto jednak coś zmienić. Jeśli nadal będziemy trwać w takich warunkach, sami siebie narazimy wówczas na szwank.
Natomiast jeśli pracodawca ma na rynku dobrą pozycję, za nią idzie dobre wynagrodzenie, dodatkowe benefity i zadowalające warunki pracy, to może warto jednak wykorzystać potencjał organizacji, w której jesteśmy. Zawsze zachęcam więc, by na początek zrobić rozeznanie w tych potrzebach. By zidentyfikować to, na czym nam najbardziej zależy, jak wygląda nasz potencjał i dopiero później konfrontować to z obecną rolą. Zastanawiać się, czy jest możliwość pełniejszego zagospodarowania naszego potencjału i talentów w strukturze organizacji, w której aktualnie jesteśmy.
Przejście pomiędzy zespołami w ramach jednej firmy jest również zdecydowanie łatwiejsze niż zaczynanie wszystkiego od nowa.
Oczywiście! Czasami nawet pozornie niewielka zmiana może okazać się rewolucją i nieść za sobą znakomite rezultaty, które nawet przerosną nasze oczekiwania. W dużych, rozwiniętych organizacjach pracodawcy wcale nie hamują nas w różnych pomysłach. Wyjście pracownika z jakąś inicjatywą może nieść genialne korzyści dla obu stron.
Przykładowo – jeśli czujemy, że dobrze idzie nam dzielenie się wiedzą, lubimy wystąpienia publiczne czy prezentacje, ale w ramach naszych obowiązków nie mamy takich możliwości, może warto zaproponować przełożonemu jakieś nowy projekt rozwojowy dla pracowników, który sami poprowadzimy? Warto otwarcie rozmawiać o swoich pomysłach, bo często okazuje się, że organizacja chętnie wspiera takie działania, widząc w nich potencjał do wzrostu i innowacji.
Nie pozostaje nam więc nic innego, jak życzyć wszystkim otwartości i odwagi, by wychodzić z inicjatywą oraz dzielić się pomysłami, bo to one mogą prowadzić do pozytywnych zmian i lepszej jakości życia zawodowego. Dziękuję bardzo za rozmowę!
Magdalena Gabruś
Doradca zawodowy i edukacyjny, coach kariery. Posiada ponad 10-letnie doświadczenie zawodowe w międzynarodowych korporacjach w obszarze HR Business Partneringu, rekrutacji, szkoleń i rozwoju pracowników. Zdobyte doświadczenie wykorzystuje we wsparciu innych w osiąganiu spełnienia zawodowego. Właściciel Re:kariera – miejsca, które wspiera zarówno młodych, jak i doświadczonych w odnajdywaniu się na rynku pracy i identyfikacji celu zawodowego.
Anna Rychlewicz
Absolwentka dziennikarstwa i zarządzania mediami. Na świat patrzy przez pryzmat tego, jakimi słowami może go opisać. Słowa są także nieodłącznym elementem jej drogi zawodowej. Zajmuje się copywritingiem, redakcją oraz korektą tekstów. O rynku pracy, ubezpieczeniach, wnętrzach, podróżach, zdrowiu i modzie. Porusza tematykę społeczną oraz kryminalną. Pasjonują ją rozmowy z ludźmi. W czasie wolnym poszerza horyzonty i eksploruje otoczenie, prowadząc blog „Brzmi Znajomo”.